Kazanie ks. Proboszcza 24.10

                                   30  NIEDZIELA  ZWYKŁA                                  24.10.2021r.

                                                       VCS

         1. Jak trwoga to do Boga. To powiedzenie spełniło się w Ewangelii w wołaniu ślepego człowieka, którego kalectwo uczyniło żebrakiem. Bartymeusz nie tyle prosi Jezusa, ile krzyczy, gdyż rozumie, że Jezus odchodzi z miasta i ta okazja już więcej się  nie powtórzy. Gdy utraci tę chwilę, na zawsze pozostanie ślepym. I nic nie może go uciszyć. W tej chwili całe jego życie i serce jest w tej modlitwie krzyku: „Jezusie, Synu Dawida ulituj się nade mną.”Nie dziwi nas zatem, że ludzie silni, zdrowi niedotknięci ślepotą ani żadnym kalectwem nie potrzebują modlitwy. Może kiedyś, ale na razie nie. Nawet jeżeli mamy problemy, to nie wierzymy, że modlitwa je zmieni czy rozwiąże, lecz wierzymy w swoje siły. Tylko sami sobie możemy pomóc. Nie mamy czasu na modlitwę, bo jesteśmy zajęci pracą i problemami życia. I rzadko albo wcale nasza modlitwa jest jak krzyk do Boga i jest w niej całe pragnienie naszego serca i jakaś dziecięca ufność wobec Boga. Rzadko modlimy się całym sercem i dlatego tak łatwo nam o modlitwie zapomnieć. I nawet kiedy się modlimy, niewiele tam naszego serca, niewiele ufności, że od modlitwy coś zależy i że ona coś zmieni. Modlimy się, bo tak trzeba, tak się nauczyliśmy, bo to obowiązek pod sankcją grzechu. I nawet kiedy w głębi serca tęsknimy za modlitwą inną, głębszą, dającą nieznaną nam dotąd pełną pociechy bliskość Boga, to ostatecznie uznajemy, że to jeszcze nie teraz, nie dziś, może kiedyś. Bartymeusz był ślepy, ale doskonale widział łaskę chwili. Tej chwili, która zmieniła jego życie.Tą łaską był przechodzący blisko Jezus.

         2. Przejmująco brzmią słowa Pana Jezusa do św. Faustyny: „Modlitwą i cierpieniem więcej zbawisz dusz aniżeli misjonarz przez same tylko nauki i kazania… Módl się, ile możesz za konających…Wiedz o tym, że łaska wiecznego zbawienia niektórych dusz w ostatniej chwili, zawiśnie od twojej modlitwy.” To szokujące, że od modlitwy jednego człowieka może zależeć zbawienie i życie wieczne drugiego. Jak nieprawdziwa i fałszywa jest wiara pełna fatalizmu, że będzie, jak ma być, na nic nie mamy wpływu, jakiś los pewno ślepy wszystko poukładał i nic nie możemy zrobić. Jak zupełnie inny świat pokazuje prawda oparta na Ewangelii, tu człowiek może wiarą, modlitwą, ufnością zmieniać nie tylko swoje życie, ale zmieniać życie swoich bliźnich, a nawet zmieniać bieg wydarzeń w świecie. Jezus nie zamierzał się zatrzymać przy ślepym żebraku. Gdy sobie wyobrazimy tę scenę, będzie to jeszcze jaśniejsze. Jezus przechodzi, a Bartymeusz musiał wołać dłuższą chwilę, skoro to denerwowało otoczenie. Skoro wołał jeszcze głośniej, to znaczy, że swoimi innymi wyczulonymi zmysłami wiedział, że Jezus się oddala. Bardzo jest prawdopodobne, że przy wyjściu z Jerycha żebrali jeszcze inni ludzie. To jego krzyk zatrzymuje Jezusa, bez niego poszedłby dalej. Sam Jezus to przyznaje, że wcale nie chciała się zatrzymywać i nie miał takiego zamiaru. Mówi: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła.” To wydaje się niemożliwe, ale tak jest, że wiara człowieka może zmienić plany Boga. Jest takie wołanie i taka ufność, której Bóg nie może się oprzeć. Czy nie tak było w Kanie Galilejskiej, gdy to nie Jezus chciał dokonać cudu, zrobiła to interwencja Maryi i posłuszeństwo sług. Prawdziwa wiara widzi łaskę chwili, widzi niepowtarzalną szansę, którą jest życie. Tą łaską jest Jezus, który przechodzi i może go zatrzymać tylko prawdziwe wołanie, ufność, okrzyk: Jezusie, ulituj się.

         3. Czas chwili łaski może być różny, mierzony w sekundach, minutach. Ale może trwać lata. Ogłoszony na dwa lata synod jest łaską chwili.  Dziś do nas Jezus mówi tak, jak kiedyś do św. Franciszka: „Franciszku, idź odbuduj mój kościół, gdyż popada w ruinę.” Franciszek nie miał pojęcia, jak daleko sięgają słowa Jezusa, jak jego życie wpłynie na Kościół przez wieki. Zaczął własnymi rekami odbudowywać z gruzów kościółek w Porcjunkuli, myśląc, że o to chodzi Jezusowi. To ważna prawda, że Pan Jezus musi nas powoli przygotowywać do odkrywania łaski chwili. Bez tego nigdy Go nie zauważymy. To On zawsze pierwszy nas zaczepia, budzi, porusza.  Bartymeusz musiał już wiele wiedzieć o Jezusie, kim jest i co robi. Woła do Niego z głęboką znajomością i tytułem Mesjańskim: „Jezusie, Synu Dawida…” Pan Jezus go już wcześniej przygotował, a on choć ślepy chłonął i widział, KIM ON JEST. Ileż lat chrześcijańskiego życia jest za nami, ile mszy, kazań, niektórzy robią coś więcej szukają lektury lub wchodzą do szkoły Maryi poznawania Jezusa, którą jest różaniec. Sam Bóg wie, czy już w naszym życiu powinna nastąpić ta chwila wybuchu światła wiary, która widzi bliskość Jezusa. Może już nieraz w naszym życiu Pan Jezus przechodził blisko, chciał byśmy za Nim krzyknęli: Jezusie, ulituj się. Może wiele razy Go w tym chaosie życia nie zauważyliśmy. Nawet zasada: jak trwoga, to do Boga, może nie działać. Pogrążamy się w swoich kłopotach, trudnościach, trwających latami problemach ślepi, że to jest droga do Boga, ślepi, że On jest blisko, On jest naszym ratunkiem. Dziś jednak mamy kolejną szansę, kolejną w życiu łaskę chwili.

         4. Od kilku dni ci, którzy żyją tym, co się w Kościele dzieje, wiedzą o synodzie. Mówił papież, mówił nasz biskup. Czy gdzieś w nas, choćby cicho, pojawiła się myśl i natchnienie, że to głos Jezusa także dla mnie, że to chwila łaski, by być bardziej prawdziwie w Kościele? Może ktoś poczuł się już pociągnięty do modlitwy za Kościół i synod. Jeżeli nie, to pozwólmy, by to poruszenie dotknęło nas dzisiaj. Zamiast bać się tego, co się w Kościele dzieje, zamiast narzekać i krytykować, zamiast udawać, że nic się nie dzieje, wejść w ufne i pełne wiary wołanie: „Jezusie, Synu Dawida ulituj się nad nami, nad Kościołem.” Ile razy byliśmy wzywani do wiary, która wprowadza Jezusa w życie naszych rodzin; chrzest dziecka, przygotowanie do komunii, do bierzmowania, śluby i rocznice. Jak wiele trudnych spraw kryje nasze życie rodzinne, rozbicia, nałogi, kłopoty z wychowaniem dzieci, konflikty pokoleń. Tyle razy w różnych trwogach Jezus przechodził, byśmy go w końcu zawołali i zaprosili. Nie modlimy się za świat i Kościół, lecz nie modlimy się nawet za bliskich, nie błogosławimy małżonków, dzieci, rodziców. Dziś w uzdrowieniu ślepego Bartymeusza jest i nasza nadzieja przejrzenia. Może wiele łaski chwili zmarnowaliśmy, a nawet nigdy w ten sposób nie patrzyliśmy na nasze życie. Dziś Pan Jezus znowu przechodzi, On nigdy do końca naszego życia nie przestanie czekać, aż w końcu Go całym sercem i z najgłębszym pragnieniem zawołamy: „Jezusie Synu Dawida ulituj się nade mną, nad moim małżeństwem, moją rodziną, nad Kościołem, nad światem, nad tymi, którzy wycinają Twoje krzyże. Może stać się coś więcej, zacznie się życie, w którym przejrzymy, pokonamy ślepotę na łaskę chwili, jak to się stało ze św. Faustyną: „O życie szare i monotonne, ile w tobie skarbów…Łaska, która jest dla mnie w tej godzinie, nie powtórzy się w godzinie drugiej. Będzie mi dana ale już nie ta sama…szarzyzna i monotonia znikają, gdy patrzę oczami wiary.”

 368 Wyświetlenie,  2 Dzisiaj