KAZANIE KS. PROBOSZCZA 17.07

16 NIEDZIELA ZWYKŁA 17.07.2022r.
  1. Nad Europę nadciągnęła ogromna fala afrykańskich upałów, choć do nas jeszcze nie dotarła. Takie upały, jeżeli trwają dłużej, stają się groźną klęską, paraliżują życie, zamieniają ziemię w pustynię. Od upału zaczyna się też dziś Słowo Boże: „Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia.” Uznaje się, że to okolice Hebronu, dzisiejszej Palestyny. Rejon świata, gdzie w godzinach południowych życie zamiera. Wszystko kryje się przed palącym słońcem. Taki żar słońca jest widoczny nawet dla ślepych. Abraham skryje się w cieniu namiotu. W Piśmie Świętym każde słowo ma swoje znaczenie. Abraham siedzi u wejścia do namiotu, jakby na kogoś wyczekiwał i miał poczucie, że zbliża się ktoś, kto zmieni jego życie. W środku tego upału wyjaśni się całe jego życie. Spotka Boga i otrzyma obietnicę syna. To odpowiedź na jego największy ból bezdzietności, że jego życie się kończy bezpłodnie. W tej obietnicy jest nawet wieczność. Jezus w rodowodzie będzie nazwany synem Abrahama.
  2. Co to oznacza dla nas, że Bóg przychodzi w środku upału? Przychodzi, gdy człowiek jest sparaliżowany palącym słońcem. Nasza cywilizacja z klimatyzacją i innymi cudami musi się w liczyć z palącym słońcem, zmianami klimatu, gdy w kranach zabraknie wody, a pola będą pustynią. Nie tylko upały przez ostatnie lata wstrząsają światem. Inne tajemnicze słońce wyszło zza chmur nad naszą ziemią. Gdy kryzys pandemii potrafił zatrzymać ludzkość, wszyscy zostali zamknięci. I nie wiemy, czy to koniec czy wstęp. Kryzys wojny, gospodarczy, głodu w wielu krajach. Eksperci szukają odpowiedzi: czy to koniec czy początek? A przecież mamy swoje osobiste wypalone ziemie. Każda rodzina ma swój ból, cierpienie, ciążące zagrożenie. Niczego nie możemy być pewni jak kiedyś. Dziś ludzie wylatują na wakacje i nie są pewni, czy będą mieli czym wrócić. W objawieniu fatimskim 13 lipca, które przeżywaliśmy w tym tygodniu, dzieci otrzymują I tajemnicę. Jest nią wizja piekła. Z dramatycznym pytaniem Hiacynty: czemu Maryja tego nie pokaże wszystkim? Przecież wszyscy nawróciliby się natychmiast. Czy na pewno Bóg nam nie pokazuje piekła? Dziś nawet ślepy może zobaczyć, co się dzieje, gdy od Boga odchodzi świat, gdy odchodzi Kościół i każdy z nas. Jak wtedy życie staje się straszne. W ostatnim objawieniu 13 października orędziem jest słowo Maryi: „Nie obrażajcie Boga” i cud słońca. Nie jest to miłe wydarzenie, lecz 10 minutowa terapia szokowa. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi pada na kolana w błocie, gdyż cały dzień padał deszcz. Wszyscy są przekonani, że to koniec świata, gdy znikają chmury i słońce tańczy na niebie, a potem spada na ziemię. Jednak świat nie skończył się tego dnia.
  3. Nie potrzebujemy proroków ani ekspertów, którzy nam będą wróżyć los świata, Kościoła i każdego z nas, w czasie, który nadchodzi. Nic nam to nie da, gdybyśmy nawet wiedzieli, czy wojna się skończy, czy bardziej wybuchnie. Jaki będzie świat i nasze życie za kilka tygodni, miesięcy czy lat? Potrzebujemy tego, o czym mówi dziś Jezus w Ewangelii. To jest nasz namiot i schronienie, by w tym palącym upale oczekiwać nowego przyjścia Boga. Dwie siostry: Marta i Maria pokazują drogę. Jezus nie potępia pracy Marty. Przecież będzie z tej pracy korzystał, będzie jadł to, co mu przygotuje, będzie korzystał z jej gościny. Jednak ludzka praca nie wystarczy, ani starania i wysiłki. To początek kryzysu, gdy Marta czuje się zmęczona, niedowartościowana, sfrustrowana pracą, zgorzkniała zarzutami. Czuje się samotna i pozbawiona pomocy, nawet przez samego Jezusa. Jej skarga dotyczy najpierw Jezusa, że jest obojętny, że nie reaguje. Marta wchodzi w upał kryzysu bezsilności i bezradności, który ma ją przygotować na słowo Jezusa: „Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę…” Sądzimy, że orędzie Maryi z Fatimy: „Nie obrażajcie Boga.” oznacza: poprawcie się, usuńcie zło, pracujcie nad sobą, zróbcie jeszcze to, czy tamto. Ewangelia jest inna. Nie obrażać Boga to przyjąć Jego miłość, którą nam NA NOWO daje w Jezusie. Przestać mówić i myśleć, że jest mi niepotrzebna, bo sam dam radę, lub że przyjmę ją kiedyś indziej czyli później. Nie obrażać Boga nie oznacza jakiejś niesamowitej ludzkiej pracy, wielu dobrych uczynków. Oznacza to, co zrobiła Maria: „Maria, która usiadła u stóp Pana, słuchała Jego słowa.” USIĄŚĆ, ZATRZYMAĆ się
  4. Często czujemy, że Bóg od nas wiele i za dużo wymaga. I, że wiara to takie Boskie ciężary wymagań, oczekiwań i nakazów. I jeszcze sąd na końcu. Prawda jest zupełnie inna. Bóg pozwala, by świat, Kościół i każdy z nas dotarł do kryzysu, a czasem nad brzeg przepaści tylko po to, byśmy się zwrócili do Słońca Jego Miłosiernej Miłości. Gdy sami już nic nie potrafimy zrobić, a to, co robimy, nas męczy, frustruje, wpędza w samotność jak Martę. Opowieść nie mówi o odpowiedzi Marty. Może po to, byśmy sami zobaczyli w tym siebie i dopisali własne zakończenie. By biegająca Marta po prostu się zatrzymała, usiadła obok Marii. I po chwili uciszenia i odpoczynku przy Jezusie wróciła już spokojnie do swej pracy, nie martwiąc się, czy siostra jej pomaga, czy nie. By w taki sposób Marta odzyskała nadzieję, pokój serca, siłę. Można przeżyć całe życie i nigdy nie odkryć bliskości Jezusa, nigdy się przy Nim nie zatrzymać. Jest bardzo wiele sposobów zatrzymania się przy Jezusie. Kto tego zapragnie, na pewno Duch Święty pozwoli mu odkryć ten dla niego najważniejszy. Od ulubionego obrazu, który nie jest dekoracją, ale pomaga w modlitwie. Patrzę na niego i czuję, że Jezus patrzy na mnie. Jest adoracja, jest lektura Pisma, książki duchowej, nawet gazety katolickiej. Może takim zatrzymaniem stać się postanowienie spedzenia pół godziny w tygodniu z dobrym słowem. Święta Teresa, która jest Doktorem Kościoła, polecała jedno i drugie. Obraz, który ułatwia poczucie bliskości Jezusa i lekturę. Sama nie wyobrażała sobie swego życia wiary bez lektury czyli czytania dobrego słowa. Choć głosimy brak czasu, potrafimy godzinami słuchać propagandy lub słowa pustego. I zostawiła nam taką zachętę; „Ilekroć myślimy o Chrystusie, pamiętamy zawsze o Jego miłości… Miłość bowiem domaga się miłości…Jeśli bowiem Pan da nam tę łaskę i wzbudzi w naszym sercu taką miłość, wszystko stanie się łatwe i w krótkim czasie, bez trudu, dokonamy wiele.” To szokująca obietnica, nawet kiedy nadal wierzymy w swoją siłę i pracę. To nadzieja dla tych, którzy już są w palącym kryzysie bezradności: przez tę bliskość Jezusa wszystko stanie się łatwe i w krótkim czasie, bez trudu, dokonamy wiele.”

 274 Wyświetlenie,  1 Dzisiaj