Kazanie ks. proboszcza 14.08

20 NIEDZIELA ZWYKŁA 14.08.2022r.
  1. Także 14 sierpnia jak dziś, tylko 81 lat temu, w bunkrze głodowym umiera Maksymilian Kolbe. Łatwo mówimy, że oddał życie za bliźniegop, nie mając pojęcia, co się za tym kryje. To były tygodnie powolnego umierania z głodu: od 29 lipca. „Ja nie boję się śmierci, boję się grzechu… Zachęcał nas, by nie bać się śmierci, nie bać się niczego, modląc się do Chrystusa i szukając wstawiennictwa Maryi.” Tak wspomina go Aleksander Dziuba, jeden ze współwięźniów. Inne wydarzenie jest sprzed 8 dni. Wypadek autokaru z pielgrzymami z wieloma zabitymi i ciężko rannymi. Tyle cierpienia i nieszczęścia spadło na ludzi, którzy jechali z wiarą do miejsca łaski Bożej. Wiele wpisów pod wiadomością o tej tragedii wyrażało jakąś bezbożną satysfakcję: gdzie jest wasz Bóg, tak się kończy ta wasza wiara i tyle jest warta. Ale przecież i nas męczy to wątpienie, czemu Bóg pozwala na tyle cierpienia i śmierci i to ludzi, którzy są Mu bliscy i oddani. Może bezbożnemu światu potrzeba wstrząsów i cierpienia, gdy pycha człowieka sięga nieba? Ale czemu Bóg obarcza takim cierpieniem swoich wiernych? Maksymilian oddał Bogu z niesamowitą wiernością całe życie, w Imię Boże dokonał dzieł, które do dzisiaj zadziwiają. Nawet kiedy Bóg chciał tego aktu miłości i ofiary za drugiego człowieka, czy nie mógł skrócić jego męki? Umierał przecież najdłużej, aż został dobity. Czy nie mógł tej męki skrócić, skoro jest Panem życia, a ocalonemu Franciszkowi Gajowniczkowi dał przeżyć 95 lat? Tylu ludzi jeździ pijanych po drogach, tylu na drogach nie liczy się ani z ludźmi, ani z Bogiem i nic im się nie dzieje. A giną pielgrzymi. Te kolejne szpile zwątpienia wbijają się w naszą wiarę. I z lękiem patrzymy na to wszystko, co się dzieje, na całą niepewność tego, co czeka nas, nasze dzieci i cały świat. I lękamy się, jaka będzie nasza przyszłość. Może bezbożni szydercy mają rację, że wiara nic nie daje, nic nie daje chodzenie do kościoła, żadne modlenie się ani pielgrzymowanie? A może mądrymi są ci, którzy przestali to robić i coraz bardziej znikają z Kościoła? Szkoda czasu?
  2. Słowo Boże na to zwątpienie daje światło. Bóg robi z nami to samo, co najpierw zrobił z Sobą, a dokładnie ze Swoim Synem. Bóg traktuje nas jak siebie samego. Słuchaliśmy czytania ze światłem na nasze wątpliwości, lęki, pytania: „Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę…” Ktoś mógłby odczytać to, że Bóg Ojciec zawiódł Swego Syna. Obiecał Mu radość i szczęście, a dopuścił do Jego śmierci krzyżowej. Kto tak czyta jest w błędzie i nie posłuchał Ewangelii. W niej Jezus zbliża się do Jerozolimy, gdzie dopełni się Jego życie, gdzie czeka Go śmierć krzyżowa. Patrzy na finał Swego życia; widzi mękę, śmierć, ale też zmartwychwstanie i ogień Ducha, który zrodzi Kościół. Jest wstrząśnięty zbliżającą się Męką, ale widzi w niej ogień miłości, który zapali ziemię. Nie będzie zaskoczony tym, co Go spotka, zapowiada wiele razy Mękę, sam chce tej chwili, nie czuje się pokrzywdzony przez Ojca: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemie i jakże pragnę, ażeby już zapłonął.” Bóg jest pełnią szczęścia i radości, ale jest też ogniem miłości, który nie zawahał się wejść w głębię ludzkiego zła, grzechu i śmierci. Bóg w Swej doskonałości nie może cierpieć, jednak przez miłość do nas stał się zdolnym do współcierpienia. On nieśmiertelny chciał wejść w śmierć.
  3. Bóg nie musiał umierać, a umarł, nie ma w sobie zła, a zło na Siebie przyjął. Człowiek przeciwnie musi w życiu doświadczyć różnorakiego zła i cierpienia, każdy doświadcza swojego grzechu, nawet gdy uważa, że grzechów nie ma i grzechów bliźnich. Każdy także musi przejść przez śmierć swoją i innych. Wiara, która obiecuje, że to wszystko ominiesz, jest fałszywą bajką w stylu: „i żyli długo i szczęśliwie”. Wiara, która obiecuje, że jak czasem zajrzysz do kościoła, czasem się pomodlisz, rzucisz parę złotych na składkę, to nigdy nic ci się złego nie stanie i będziesz żył wygodnie bez problemów jest bardziej fałszywa i bezbożna niż te szydzące z ofiar wypadku wpisy. Jest grzechem przeciw Duchowi Bożemu, który jest ogniem miłości, a nie zimną wygodą pełną sytego i sennego dobrobytu, który nikim się nie martwi oprócz siebie i żyje w swoim nieświętym spokoju. Najcenniejszym darem prawdziwej wiary, nieomylnym znakiem działania Ognia Bożej Miłości jest zdolność do nadziei, odwagi, ufności, pokoju nawet w najtrudniejszych warunkach i okolicznościach życia. Ta wiara sprawiła, że w św. Maksymilian w obozie zagłady był człowiekiem, który nie bał się śmierci. Przeciwieństwem jest postawa ciągłego narzekania, smutku, pretensji do ludzi, życia, Boga.
  4. Co zrobić, jeżeli czujemy, że takiej wiary jest w nas mało, a może prawie jej nie ma? Przeciwnie jest wiele strachu, wiele narzekania, wiele zwątpienia. Co zrobić, jak to dziś mówi List do Hebrajczyków: „abyście nie ustawali, załamani na duchu”? Cennej prawdy uczył papież Benedykt: „I w końcu „tak” powiedziane miłości jest źródłem cierpienia, bo miłość wciąż na nowo wymaga samowyrzeczenia, w którym pozwalamy się przycinać i ranić.” Każdy z nas ma teraz taką swoją miłość, która jest dla niego jakoś trudna i bolesna, która może nas męczyć i przygnębiać od długiego czasu. Może na różne sposoby mówimy, że mam już tego dość, uciekamy, jesteśmy załamani. Takie cierpienie jest wpisane w miłość małżeńską, rodzicielską, czy rodzinną, jest wpisana w powołanie kapłańskie i zakonne, jest w miłości do Kościoła i Ojczyzny, i do miejsca na ziemi, gdzie dziś żyjemy. A zatem trzeba powiedzieć na nowo TAK tej miłości, zaakceptować ten trud i to cierpienie, które przeżywam. Bo prawdziwa miłość jest też źródłem cierpienia. Nie chodzi o zwykłe ludzkie TAK, TAK bo nie da się inaczej. Chodzi o TAK wiary: „Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala.” Może nigdy albo dawno prosiliśmy o tego Samego Ducha, w którego Ogniu Jezus przeszedł całe życie. Duch był w św. Maksymilianie, gdy odważył się wybrać bunkier głodowy za bliźniego i który był z nim, gdy z bunkru dobiegał śpiew pieśni umierających więźniów. Możemy się modlić w różnych intencjach, lecz każda modlitwa jest prawdziwa, gdy woła o Ducha, na Niego czeka. Patrząc na Jezusa, popatrzmy na ten trud naszej miłości. I to jest prawdziwa obietnica prawdziwej wiary. Nie minie wiele czasu, kiedy w tym TAK wypowiedzianym przez Jezusa, TAK w prośbie o Ogień Ducha pojawi się odpowiedź. Pojawi się pociecha, nadzieja, cierpliwość. To, co gorzkie stanie się słodkie. A trudy zamiast jak zawsze dotąd zmęczenia i frustracji będą rodziły nową gorliwość i odwagę. Takiej wiary potrzebujemy na dziś i na czas, który się do nas zbliża.

 290 Wyświetlenie,  1 Dzisiaj