Kazanie ks. Proboszcza 13.02

                                           6  NIEDZIELA ZWYKŁA                           13.02.2022r.

                                                            VCS

         1. Pewno nie wiemy, że istnieje metoda pomiaru szczęścia i klasyfikacja 151 państw według wskaźnika HPI (Happy Planet Index). Na szczycie znajdują się kraje nie najbogatsze, jak np. Kostaryka  i Wietnam, a Polska zajmuje środkowe, 71 miejsce. Bez tego wiemy, że samo bogactwo materialne o szczęściu nie decyduje. Ważniejsza jest harmonia w życiu rodzinnym, czyli poczucie bycia kochanym i kochania innych i stan zdrowia. Bo jak to mówimy, gdy nie ma zdrowia, to nic człowieka nie cieszy ani pieniądze, ani rodzina. Dlatego jest nam trudno odpowiedzieć na pytanie, czy jestem szczęśliwy. Nawet kiedy nic złego się nie dzieje, człowiek ma w sobie  niszczący mechanizm niezadowolenia i pesymizmu. Może nieliczne momenty i na krótką chwilę można by nazwać takim doświadczeniem szczęścia: dzień ślubu, urodziny dziecka, jakiś wielki sukces. Nawet o tym nie wiedząc, przyznajemy rację słowom psalmu 90: „Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt lub gdy jesteśmy mocni osiemdziesiąt, a większość z nich to trud i marność…” Niepokój i czarne widzenie życia towarzyszy nam nieustannie. Nawet jeżeli teraz jest dobrze, to przecież jutro wszystko może się zmienić, przyjdzie choroba, stanie się coś złego w rodzinie, wybuchnie wojna, inflacja zje wszystkie nasze zgromadzone pieniądze. Czyżby nawet Pan Bóg chciał nas przygnębić i powiedzieć, że nie ma co liczyć na szczęście tu, na ziemi? Na pewno NIE. Mówi do nas w I czytaniu o człowieku przeklętym, który w ciele upatruje swą siłę, czyli liczy tylko na siebie samego: „nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście, wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną.” To słowa szokujące, że człowiek jest ślepy na to, co jest jego szczęściem, a nawet więcej: sam staje się wrogiem własnego szczęścia i wybiera drogę, która pogrąża go w coraz głębszy smutek, cierpienie, zgorzknienia, nawet wtedy, kiedy ma pieniądze, rodzinę i zdrowie. Nie potrafi się niczym cieszyć. Inaczej mówiąc: jesteśmy nieszczęśliwi całe życie z własnego wyboru.

         2. Jednak to, co proponuje Pan Jezus w Ewangelii wydaje się kompletnie wbrew ludzkiej logice. Dziś nie boimy się już oceniać, że ksiądz mówił głupoty na kazaniu lub nudził, czyli mówił coś, co jest dla naszego życia nieprzydatne. I bywa, że mamy rację. Nikt jednak raczej nie powie, że to co jest zapisane jako Słowo Boże w Ewangelii, to jakaś głupota, w której nie widzimy żadnego sensu. Po prostu wtedy tego dyplomatycznie nie słuchamy. Czy to, co Jezus dziś mówi o szczęściu, nie należy do takich słów: „Błogosławieni ubodzy… którzy teraz głodujecie…którzy teraz płaczecie…gdy ludzie was znienawidzą.” Przecież my czujemy i myślimy całkowicie odwrotnie. Mało tego: tęsknimy, marzymy, zazdrościmy i pragniemy dla siebie i swoich bliskich tego, co Jezus uważa za przekleństwo: „Biada wam bogaczom…którzy teraz jesteście syci…którzy teraz się śmiejecie…gdy wszyscy chwalić was będą.” Przecież umiera i odchodzi w zapomnienie nawet ta odrobina zdrowego głodu, który nazywamy postem i wstrzemięźliwością, choć mnóstwo naszych chorób bierze się właśnie z nadmiernego jedzenia. Te słowa choć powtarzają zachęcająco „błogosławieni – szczęśliwi”, jednak wywracają nasze myślenie do góry nogami. Jak tak ma wyglądać szczęście, to ja dziękuję i wolę swoje nieszczęście.

         3. Jak odkryć w tych słowach Ewangelię czyli Dobrą Nowinę? Głos Boga, który pragnie, byśmy byli szczęśliwi już tu, na ziemi i na wieki w Jego Domu? Mamy cudowną nowinę, że istnieje źródło szczęścia, którego nic nie może zasypać. Jest szczęście większe od tego wszystkiego, co nam grozi i co złego  stało się w naszym życiu. Nie zniszczy tego szczescia, gdy utracimy pieniądze, gdy coś zrani nasze życie rodzinne, gdy utracimy zdrowie i przyjdzie starość. Ludzkie szczęście może zniknąć w sekundę i w każdej chwili. To szczęście NIE ZNIKNIE NIGDY. Jedynie z doczesnego stanie się wiecznym. Ewangelia błogosławieństw zaczyna się od ważnego obrazu zejścia Jezusa z góry na dół do tłumu ludzi. A potem: „On podniósł oczy na swoich uczniów…” Tym źródłem szczęścia jest zejście Boga do świata, do każdego z nas. Możemy odczuć pełen miłości wzrok Boga w spojrzeniu Jezusa, w Jego Słowie, gdy przyjmujemy Jego Ciało i na tyle sposobów przeżywając, że ON jest z nami: „ powiedział mi Jezus: spojrzenie Moje z tego obrazu jest takie, jak spojrzenie z krzyża.” Tak notuje św. Faustyna. To bliskość Jezusa, komunia z Nim napełni szczęściem naszą codzienność z jej pracą i trudem, rozjaśni chwile cierpienia, a także nasze upadki w grzech. Rozjaśni momenty, gdy to my jesteśmy zranieni winą innych. Niezwykłe jest świadectwo Dziennika Więziennego kard. Georga Pella uwięzionego przez fałszywe oskarżenie o zbrodnie pedofilii. Nie mógł odprawiać Mszy, ale modląc się, czytając Słowo Boże, czerpiąc pociechę z Kościoła, z ludzi, którzy go wspierali,  odwiedzali, pisali tysiące listów, przeżył ten czas cierpienia z pogodą ducha, bez nienawiści. Przy końcu I części wspomnień pisze, że on biskup i kardynał odkrył w tym najtrudniejszym czasie życia bliskość i przyjaźń z Jezusem, jakiej dotąd nie znał.

         4. Demonicznym kłamstwem jest używanie słowa eutanazja, czyli dobra śmierć na samobójstwo lub zabójstwo. To finał szczęścia, które ofiaruje sam człowiek. Istnieje jednak prawdziwa łaska dobrej śmierci, o nią modlimy się w każdym „Zdrowaś”. To śmierć, którą uzdrowił Jezus, umierając na krzyżu. Choć cierpiał fizycznie i duchowo, dźwigając niewyobrażalny ciężar grzechów świata, przeżywał  wtedy najwyższą chwilę szczęścia. Tylko Jezus potrafi godzinę śmierci wypełnić szczęściem. Szczęście Jezusa na krzyżu jest początkiem zmartwychwstania. Oddanie siebie w ręce Ojca w umieraniu na krzyżu staje się bramą wejścia do raju dotąd zamkniętego. Cierpieniem pandemii jest umieranie tylu ludzi w całkowitej samotności, zamkniętych w foliowym namiocie. Na świecie tak zmarło ponad 5 mln osób, w Polsce ponad 100 tys. Bez rodziny, bez bliskości, bez wiatyku, który jest Komunią na drogę umierania. I bez pandemii ludzie umierają w samotności. Tylko ten, kto nauczył się komunii z Jezusem, kto doświadczył w ciągu życia także w najtrudniejszych jego momentach, jak ta bliskość daje szczęście i pokój, może liczyć na eutanazję czyli dobrą śmierć. Nie śmiertelny zastrzyk, ale jak śmierć św. Józefa w ramionach Maryi i Jezusa. Uczmy się szczęścia bliskości z Jezusem, radości Komunii, światła Jego Słowa, pociechy Jego spojrzenia jak z krzyża, szczęścia przebaczenia w spowiedzi. Uczmy się przyjaźni z Jezusem, oddając Mu każdy dzień i dziękując za każdy. Oddając grzechy, które uczyniliśmy i grzechy, które nas zraniły. Błogosławiąc czyli oddając Bogu tych, których kochamy i tych, których nie znosimy.  On nas nauczy radości dawania siebie i swego. Nawet dając pieniądze, jak ostatnio w czasie kolędowania, jak w ofierze na zakony kontemplacyjne. To takie proste. 

 501 Wyświetlenie,  1 Dzisiaj