KAZANIE KS. PROBOSZCZA 07.04

NIEDZIELA MIŁOSIERDZIA07.04.2024r.

1. Człowiek może być dobry bez Boga i bez wiary być szczęśliwy. Takie przekonanie nikogo dziś nie dziwi. Nawet my, wierzący w Boga, nie bardzo wiemy, co wiara daje. Często mamy odczucie, że jest ciężarem, dodatkowym trudem, traceniem czasu. Dlatego tłumaczymy nasze problemy z wiarą i więzią z Bogiem zmęczeniem i brakiem czasu. Często ludzie odrzucają wiarę jako wyzwolenie się z obciążającego życie brzemienia. Dokładnie odwrotnie pokazuje nam to dziś Słowo Boże. To przykład, jak nasze myślenie i poglądy są odwrotnością Prawdy Bożej. Św. Jan zaprzecza, że tylko miłość bliźniego jest miarą wiary. Jeśli kochasz, to wszystko inne jest bez znaczenia, nawet wiara. Pisze: „Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga…” I dalej wbrew naszym odczuciom: „przykazania Jego nie są ciężkie.” Bez Boga nie ma prawdziwej miłości. I może to dobrze, że wiara dziś nie jest oczywistością, nie ma żadnego: musisz, bo wszyscy wierzą, bo Polak to katolik. Musisz wierzyć, bo wiara ułatwi ci karierę, w polityce, w biznesie, jak to kiedyś dostawało się punkty za pochodzenie. Dziś dzieje się odwrotny proces. Wierząc, będziesz w mniejszości, będziesz podejrzany, mniej lub bardzie wyśmiany. Jednak właśnie teraz nastają doskonałe warunki do świadomej i dojrzałej wiary, do wyboru Boga, który objawił się w Jezusie Chrystusie, został ukrzyżowany i zmartwychwstał. Mówimy, że czasy są trudne, że kryzys w Kościele, wojna na Ukrainie, wojna polsko-polska, a inne wiszą na włosku. To nasz Wieczernik pełen mrocznych lęków.

2. Niedziela Miłosierdzia kryje najważniejsze wydarzenie Ewangelii: „przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!” To wielkie obietnice tego dnia: „wylewam całe morze łask na dusze…w dniu tym, otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płynął łaski…” Z obrazem najważniejszym: „choć drzwi były zamknięte”. Jezus nie czeka na zaproszenie i otwarcie drzwi. Wchodzi przez nikogo nie oczekiwany. I dziś nie jest inaczej. Tak wielkie obietnice nie znajdują w sercach ludzi jasnej, pełnej ufności odpowiedzi. Jakby były towarem, którego niewielu potrzebuje. Podaż bez popytu. Po co morze łaski, gdy człowiek nie chce łaski ani ludzi, ani Boga. Łaska nas upokarza, kojarzy się z żebraniem, kimś biednym, kto zdany jest na kogoś innego, a nie na siebie. My nie chcemy życia z łaski. Po co przebaczenie i całkowite darowanie win i kar? Wielu nie czuje żadnego grzechu, albo tylko mało znaczące grzeszki. Nie potrzebujemy wielkiego przebaczenia. Jak mam katar, to nie oczkuję wielkiej operacji na otwartym sercu ani chemioterapii. Wystarczy sok i herbata. Katalog grzeszników zawsze otwierają inni. Uzdrowienie z głębokich zranień wewnętrznych zostawiamy psychiatrom, my tylko jesteśmy nerwowi. A to jest nieuleczalne, bo też spowodowane przez innych. Tymczasem nadzieja nie jest w nas i w tym, co sami zrobimy. Nadzieja jest w tym, że On potrafi przejść nawet przez drzwi zamknięte. I nie odwraca się od nas, gdy my się odwracamy, wierząc, że On jest nam niepotrzebny. Nie chcemy władzy Boga nad światem i naszym życiem. I oddajemy świat władzy ludzi zepsutych, zdeprawowanych, którzy prowadzą go pewną ręką do zagłady. A nam jest obojętne, jaki pilot jest za sterami naszego świata. To jak w żarcie o niewidomych pilotach. Zaczyna się ich wejściem do samolotu z białymi laskami. Tam przynajmniej budzi to pewien niepokój.

3. Dziś nie będzie, jak w klasycznym kazaniu w finale, co mamy zrobić. Dziś będzie o tym, co robi Bóg: jak wchodzi do naszego życia i świata przez drzwi zamknięte, nieproszony, nieoczekiwany, a nawet, gdy się Go obawiamy. Pozwala byśmy zobaczyli co dzieje się, gdy w naszym świecie nie ma Boskiej Prawdy. Gdy prawdą nazywa się wszelkie ludzkie poglądy, a najważniejszym argumentem jest, że ja tak myślę i mnie się tak wydaje. Czasem są też tajemniczy naukowcy i że tak jest nowocześnie. Prawda dziś, przestaje być prawdą jutro. Nikt o zdrowych zmysłach nawet nie oczekuje spełnienia obietnic i zapowiedzi, bo przecież ta prawda to tylko puste słowa. Bóg pozwala byśmy zakosztowali, co się dzieje w świecie, gdy głupota, pycha, chora fantazja stają się obowiązującą ideologią. Czy potrzebujemy więcej wstrząsów, niepokoju, wzajemnej nienawiści, oceanów pustych i martwych słów? A może już wystarczy, by widzieć jak Jezus na nowo przenika przez nasze zamknięte dla Niego drzwi. Byśmy zobaczyli, że jest światło, jest Prawda, jest nadzieja pokoju. Czy może już nam wystarczy zakosztowania gorzkich i trujących owoców władzy człowieka, który sam kieruje światem? Skutków pychy, że Bóg nam nie jest potrzebny i sami jesteśmy wystarczająco dobrzy, pełni miłości i sami sobie zbudujemy kolejny raj? Chodzi o to, by zobaczyć w tym wszystkim, co się dzieje, nasz Wieczernik, w środku, którego przychodzi Jezus, zamiast powtarzać bez końca smutnie, że to złe czasy. A słowo, które jest nam dziś najbardziej potrzebne, to nie tylko wielkie obietnice tej niedzieli, ale te, które pokazują, jak Jezus dziś przechodzi przez zamknięte drzwi: „Miłosierdziem Swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się serce Moje, gdy oni wracają do Mnie…Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki Mojej…zawsze czekam na nich…przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła…” Po to jest ta niedziela? Byśmy wreszcie odkryli, jak On od dawna już do nas przychodzi. Choć jest nam w to tak samo trudno uwierzyć jak Tomaszowi. Ale to odkrycie jest początkiem wszystkiego.

 82 Wyświetlenie,  4 Dzisiaj