KAZANIE KS. PROBOSZCZA 27.04

NIEDZIELA MIŁOSIERDZIA BOŻEGO27.04.2025r.

1. Kościół nie ma widzialnej głowy. To trudny czas sede vacante, pustego tronu i nieobsadzonej stolicy. Prawo, ustalając czas wyboru papieża, stara się, by był on krótki. Kościół jakby wstrzymywał oddech, czekając na Boskie tchnienie, z wielką nadzieją, że niedługo z pomocą Ducha Świętego zostanie wybrany nowy papież. Nie mamy wątpliwości, że ta jedyna Głowa Kościoła, Jezus Chrystus, zawsze jest i w szczególny sposób teraz działa w Kościele, a nie tylko w gronie kardynałów na konklawe. Ten czas nałożył się na przeżywanie Niedzieli Miłosierdzia i pokazuje jej istotę. Czasem zawężamy Miłosierdzie do przebaczenia grzechów, a ponieważ często ludzie nie mają poczucia grzechu, to nie potrzebują miłosierdzia. Dziś w Ewangelii prawda o odpuszczeniu grzechów też jest. Jednak ważniejsze jest coś innego. Jezus przychodzi do uczniów, którzy tylko z nazwy są apostołami. Apostoł to ktoś posłany, kto podjął misję. Jego uczniowie w tej chwili są antyapostołami. Sparaliżowani, siedzą zamknięci strachem i zwątpieniem w wieczerniku. Mają jedno pragnienie: by uniknąć cierpienia i prześladowania. Sądzą, że należą do przegranego stronnictwa, a ich nadzieje i oczekiwania zamieniły się w proch. Do uczniów, którzy zwątpili, zdradzili, byli nierozumni, skupieni na sobie, utracili wiarę, On przychodzi, nic sobie nie robiąc z ich zamknięcia. A oni bali się nawet wieści o zmartwychwstaniu, bo jeżeli Pan żyje, to ich rozliczy. Zamiast ich wymienić na lepszy model, Jezus przychodzi z orędziem przebaczenia i pokoju: „Pokój wam.” I tym, którzy pokazali, że do niczego się nie nadają, przekazuje misję, daje Swego Ducha, w akcie najgłębszego miłosierdzia na nowo ich powołuje, na nowo obdarza ich zaufaniem. To sedno miłosierdzia.

2. Skończony pontyfikat papieża Franciszka miał ten właśnie cel: jak w Ewangelii otworzyć Wieczernik Kościoła zalęknionego, wygodnego, przyzwyczajonego do swoich struktur i pozycji. I okazało się to tak samo trudne jak w Ewangelii. Tydzień później Jezus przychodzi do tak samo zamkniętego Wieczernika. Zakończony pontyfikat to wezwanie do rachunku sumienia, zwłaszcza duchownych. Tak wielu przez 12 lat widziało w papieżu zagrożenia, potknięcia, żyjąc nadzieją, by ten pontyfikat się skończył. Dla wielu ludzi duchownych i świeckich nie ma problemu z pustą stolicą apostolski, bo ten tron nauczania i prawdy oni zajmują sami. Sami wiedzą najlepiej, sami ex catedra i nieomylnie głoszą swoje poglądy. To jedno z najstraszniejszych i najbardziej toksycznych połączeń wiary, nawet pobożności z zachwyconą sobą pychą, że ja nie potrzebuję żadnej głowy: ani tej widzialnej, ani tej niewidzialnej. Staje się to prawdziwym rakiem kościelnym, gdy ci ludzie bez głowy łączą się razem i tworzą stronnictwa, grupy, odłamy. W Ewangelii Jezus mówi, że ślepy prowadzi ślepego. Możemy to rozwinąć, że człowiek bez głowy prowadzi innych, też bez głowy. Jednym z doświadczeń tego bolesnego stanu wiary jest brak potrzeby Słowa Bożego. Człowiek, który sam jest głową, sam siedzi na tronie i stolicy prawdy, nie potrzebuje żadnego Słowa. A nawet kiedy Go czyta, to uważa, że tylko on je doskonale rozumie i tylko on sam rozwiązał wszystkie tajemnice Boga. To zamknięci na nowe stworzenie, gdy Jezus: „tchnął na nich i powiedział: „Wezdmijcie Ducha Świętego.” Prawda jest taka, że sami z siebie nie mamy prawdy, nie mamy w sobie życia. To wszystko jest DAREM.

3. Drugim znakiem jedności z Głową Kościoła jest komunia. Czas majowy to I komunie dzieci. Uczymy ich przyjmowania komunii, jak przyjąć Jezusa i co nam to daje. My po dziesiątkach lat możemy się nawet nie zastanawiać, jaka jest i na czym polega moja komunia i co mi daje. Choć ilość wiernych przyjmujących komunię wzrasta, to wciąż dla większości katolików jest to rzadkie świąteczne doświadczenie. Już brak pragnienia komunii z Jezusem jest dowodem życia bez potrzeby Głowy, bez potrzeby źródła Ducha Świętego, źródła prawdy i życia. Nigdy nie mamy Go z samych siebie. Dla nas przyjmujących komunię codziennie lub systematycznie jest niełatwe pytanie, jakie są jej owoce. Niesamowity obraz komunii daje początek Apokalipsy czyli objawienia się Chrystusa jako Pana pełnego chwały żyjącego już na wieki: „On położył na mnie prawą rękę, mówiąc: „Przestań się lękać! Ja jestem Pierwszy i Ostatni, i Żyjący”. Czy komunia jest dla nas tym pełnym mocy i czułości dotknięciem Miłości Boga w Jezusie, tchnieniem Jego Ducha? Czy daję Mu czas, skupienie, uwagę i wielokrotne powracanie w ciągu dnia do prawdy, że On Żyjący jest we mnie, dotyka i przenika moje życie? Znakiem i owocem daru komunii jest otwarcie mojego wieczernika, moich różnorakich uwięzień. Otwarcie na Boga, który w Jezusie i we wspólnocie Kościoła jest naszą Głową. A ja jestem z Nim zjednoczony i za Nim idę. To także otwarcie i szczególne zaufanie do widzialnej głowy Kościoła, którą jest każdy papież (nie papież Polak jak dla niektórych). To otwarcie na moją misję, którą w Kościele otrzymałem, moje powołanie, traktowanie Kościoła jako mojej rodziny z której czerpię i której służę, bez względu na to, jak wyglądała dotąd moja komunia z Panem. Nawet, gdy muszę uznać przez dziesiątki lat jej powierzchowność, to DZIŚ jest dzień nowej komunii. Jezus pokonał zamknięcie pierwszych uczniów i dziś przychodzi do nas, pomimo wszelkich zamknięć, by Mu zaufać. Ufność to najważniejsze słowo tej niedzieli. Pozwólmy Mu dokonać dzieła otwarcia życia. Życia w jedności z Jezusem Głową i Panem. I powtórzmy w skupieniu do Jezusa, który przychodzi: „Jezu, ufam Tobie”. Powtórzone wiele razy w ciszy serca: „Jezu, ufam Tobie”, będzie pierwszym słowem naszej komunii. I spełnieniem słów Jezusa do św. Faustyny: Łaski z Mojego miłosierdzia czerpie się jedynym naczyniem, a nim jest-UFNOŚĆ”.

 45 Wyświetlenie,  1 Dzisiaj