Kazanie ks. proboszcza 31.07

18 NIEDZIELA ZWYKŁA 31.07.2022r
  1. „Jaki ja jestem głupi” lub „ale się wygłupiłem”. Tak czasem każdy z nas sam do siebie mówi. Najczęściej nie oznacza to nic negatywnego, a nawet jest rodzajem pochwały. Głupi byłem, że zrobiłem coś dobrego, że przez lata ciężko pracowałem, nawet, że komuś pomogłem. Kiedyś usłyszałem, że „byłem głupi bo za późno odszedłem od żony” albo „byłem głupi, chodząc przez lata do kościoła” . Zupełnie inaczej brzmi to samo słowo: GŁUPCZE, gdy je wypowie do nas ktoś inny; Jesteś głupcem! Wtedy jest ono wstrząsem, bolesnym i raniącym nas. Czujemy się niesprawiedliwie zaatakowani, taki człowiek natychmiast staje się dla nas największym wrogiem. I wtedy zasada, że najlepszą obroną jest atak, zostaje wprowadzona w życie. Przecież nikt z nas nie czuje się głupcem. Przeciwnie, wszyscy mamy przekonanie o swojej racji, wypowiadamy się z dużą pewnością siebie na wiele tematów. Na wszystkim się znamy, na medycynie, polityce, religii, historii, klimacie, wirusach, ekonomii, muzyce, doskonale znamy ludzi, życie, świat. 38% Polaków przyznało, że w ciągu roku przeczytało jedną książkę. Są to też w większości książki w stylu: kryminał, romans, przygodowa. Większość nawet tego nie próbuje. Jak na głęboką wiarę w siebie, to chyba mało. Co się jednak dzieje, kiedy to sam Bóg mówi do człowieka, do nas, mówi do Kościoła, i do całej ludzkości „GŁUPCZE”? W największym skrócie taka jest dziś treść Słowa Bożego skierowana do bogatego człowieka, który wierzy, że zgromadzone dobra są gwarantem jego długiego i szczęśliwego życia. Jak w bajce, gdzie bohaterowie zazwyczaj „żyją długo i szczęśliwie”. I ten głęboko przekonany o swoich możliwościach człowiek, pewny siebie i tego, co zgromadził, słyszy: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie…”
  2. Czy Bóg straszy nas śmiercią? Czy tylko takim strachem może do nas docierać? Wielu zarzuca chrześcijaństwu, że straszy śmiercią i piekłem. I szybko dodają: „nie jestem taki głupi, by na te strachy dać się nabrać” . Przecież wszyscy wiemy, że umrzemy, a nic to nie zmienia w naszym podejściu do życia. Nawet śmierć jest miejscem na które trzeba się zabezpieczyć, zgromadzić pieniądze, by wszystko było okazałe i na bogato. Bóg ani nie straszy nas śmiercią, ani tym bardziej na nią nie czeka, by nam powiedzieć: „głupcze, to koniec twojego gromadzenia”. Jak brzmi dzisiaj Jego GŁUPCZE? W I czytaniu z niezwykłej Księgi Koheleta powtarza się jak refren 20 razy: „marność nad marnościami, wszystko jest marnością…” Brzmi to bardzo pesymistycznie. Wielu dziwi się, że ta księga należy do Pisma Świętego. Jednak pokazuje ona życie prawdziwie, nie jako bajkę, lecz trudne doświadczenie. Zadaje pytanie, jak człowiek może być szczęśliwy w tym życiu pełnym marności, przemijania, cierpienia. Gdy nawet w chwilach radości jest przekonanie, że to się przecież skończy. Księga zadaje pytanie, choć nie pokazuje jeszcze jasnej odpowiedzi. Do przyjścia Jezusa są prawie III wieki. I jednym z najważniejszych słów Jezusa będzie orędzie BŁOGOSŁAWIEŃSTW, czyli szczęścia. Wszyscy, którzy gromadzą i biegają za bogactwami, mają rację. Potrzebujemy bogactwa, ale nie tego naszego, głupota bogacza polega na zlej inwestycji: „Tak się dzieje z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty u Boga.” Jest bogactwo mądre, uszczęśliwiające nas i to już dzisiaj i na tej ziemi.
  3. Blisko miesiąca trzeźwości trzeba zobaczyć głupotę jako nietrzeźwość. Wszystkie uzależnienia, te alkoholowe, narkotyczne, internetowe i wszelkie inne są chorym poszukiwaniem szczęścia. Szczęścia nawet wtedy, gdy ono zabija. Alkohol to czubek góry tego dramatu. Próby, by samemu sobie być źródłem szczęścia. Tak to opisuje papież Franciszek: „Nie żyjemy lepiej, uciekając przed innymi, kryjąc się, odmawiając dzielenia się i zamykając we własnej wygodzie. Jest to nic innego jak powolne samobójstwo.” Kiedy patrzymy na niezliczone rzesze ludzi także młodych, którzy niszczą życie swoje i innych, woła jeszcze inne słowo papieża: „Nasz nieskończony smutek może być uleczony tylko nieskończoną miłością.” Nietrzeźwość nie mierzy się ilością promili alkoholu we krwi, stopniem upicia się. Nietrzeźwość to przekonanie, że człowiek sam, środkami chemicznymi, pieniędzmi, władzą lub czymkolwiek innym sam siebie uszczęśliwi. Upojenie to nieprawda o życiu. Ze zwykłego upicia człowiek wytrzeźwieje po kilku godzinach. Z tego upicia można nie wytrzeźwieć nigdy i przespać całe życie. To przeżył św. Augustyn, gdy spotkał pijanego żebraka. I zrozumiał, że on robiący wielką karierę, marząc o sławie i bogactwie jest bardziej pijany od tego żebraka. Tak to zapisał: „On przez jedną noc miał wytrzeźwieć. A ja z moim pijaństwem położyłem się spać i z nim się zbudziłem- i z nim się znowu miałem się położyć, i z nim wstać. I to przez ile dni. I kończy: Rzeczywiście istotne jest, dzięki czemu człowiek czuje się szczęśliwy.”
  4. Można powiedzieć, że wszystko, co się dzieje, w świecie, Kościele, w naszych rodzinach, to taka Boża izba wytrzeźwień. Wszystkie kryzysy pokazują, jak Kohelet ma rację: „wszystko to marność”. Wielkie potęgi militarne i gospodarcze, cywilizacja bezgranicznego konsumowania. Banki i partie. Złudzenie fałszywej wiary, że świat może się walić, byle u nas było dostatnio. Polska ma gaz, węgiel, wiarę więc ocaleje, a reszta świata się nie liczy. Można być szczęśliwym, bo się kupiło cukier, zatankowało paliwa pełny bak i karnisty, ma się odłożony grosz w obcej walucie. Można jednak trzeźwieć, odkrywając radość i bogactwo prawdziwej wiary i bliskości Boga. Trzeźwieć, odczuwając, że w Jego ręku są nasze losy i przyszłość świata, że Jego Ojcowska ręka nas prowadzi. Każdy człowiek uratowany z nietrzeźwości odkrywa, że jest prawdziwy świat, w którym on dotąd nie żył. Trwa Boże trzeźwienie nas. Bóg nas nie straszy śmiercią, ale chce byśmy w końcu odkryli bogactwo Jego obecności i bliskości, jak bardzo w tym wszystkim, co się dzieje, ON JEST Z NAMI. A nie ma większej miłości jak być z nami na dobre i na złe. Odkryć, jak wiara w Boga objawionego w Jezusie jest naszą chlubą, jest naszą radością, naszym największym bogactwem. Podnieść nasze oczy, nasze myślenie, nasze nadzieje do góry, do Boga. O tym mówi dziś św. Paweł: „powstaliście z martwych, szukajcie tego co w górze, gdzie przebywa Chrystus…” Szukać oparcia w Bogu, gdy wszystko wydaje się sypać, szukać w Nim nadziei i radości, gdy tyle jest strachu i niepewności. To jest nasza izba wytrzeźwień. Każdy krok potrzebuje dwóch nóg. Tą drugą może być troska o ratowanie jednego człowieka. Nie brakuje nam, i to wśród bliskich, ludzi ginących w uzależnieniach. Szukanie pomocy nie dla całego świata, ale dla jednego, jak uczy Franciszek: „Stąd, jeśli uda mi się pomóc żyć jednej osobie, to już wystarczy, aby uzasadnić dar mojego życia. Pięknie jest być wiernym ludem Boga.” To nasz krok, by wytrzeźwieć dla Boga i pomóc jednej osobie. Cała mądrość.

 324 Wyświetlenie,  2 Dzisiaj