27.11.2022 Kazanie ks. Proboszcza
I NIEDZIELA ADWENTU 27.11.2022 r.
VCS
1 Pan Jezus zapowiada potop i dni Noego. Czy chce nas przerazić wizją końca świata? Potop był straszliwą katastrofą, która zabiła prawie całą ludzkość oprócz uratowanych w Arce. Poprzedzony był zupełnym zepsuciem i upadkiem ludzkości: „Kiedy Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi…rzekł: „Zgładzę ludzi, których stworzyłem…bo żal mi, że ich stworzyłem.” To może jedno z najsmutniejszych słów Boga w Biblii. Jakby matka i ojciec powiedzieli dziecku: jesteś tak zły, że żałujemy, że daliśmy ci życie. Niszczący skutek potopu jest tak straszny, że Pan Bóg wydaje się wstrząśnięty i obiecuje: „już nigdy nie zgładzę wszystkiego, co żyje, jak to uczyniłem.” Czy to możliwe, by Bóg zmienił zdanie i zobaczył, że nie ma dla człowieka ani ratunku, ani poprawy? Kto uważnie czyta Ewangelię, odkryje, że Jezus nie zapowiada zagłady świata. Nawet w Jego słowach nie ma jakiejś krytyki zła, które w świecie panuje i zasługuje na karę potopu. Jedynym złem przed jakim ostrzega, jest to stwierdzenie: „nie spostrzegli się…” Człowiek jest tak zajęty swoim życiem, tak bardzo pochłonięty codziennością, tym, co mu się wydaje, że musi zrobić, że na nic innego nie ma już czasu. Tylko na to Pan Jezus zwraca uwagę. Nie na żadne wielkie grzechy ludzi, nawet nie na jakąś powszechną bezbożność. Tylko to jedno: człowiek jest tak zamknięty w swoim życiu, że na nic innego nie ma czasu, uwagi i serca. I tak pochłonięty swoim życiem, zupełnie nie rozumie tego, co się dzieje, nie rozumie, jak Bóg dokonuje swego nowego dzieła, jak otwarte są drzwi do Nowej Arki. Jeżeli straszy nas jakąś perspektywą, to nie kary Bożej i zagłady świata. Jeżeli mamy się czegoś bać, to zaślepienia, obojętności, niezauważenia wielkiego dzieła Boga, które ma się dokonać.
2. Doskonale z tym zgadzają się inne czytania. Prorok Izajasz zapowiada koniec czasów jako wielkie doświadczenie łaski. Jest tam też element wody i potopu: „wszystkie narody do niej popłyną…” Co oznacza, że nawet kiedy toniemy w potężnych wodach zniszczenia, chaosu, kiedy już dawno pada i leje, to wciąż można wejść do Bożej Arki, tu jest ona górą, świątynią. Wciąż stoi otworem, choć wkoło jest woda. Wpisuje się w to św. Paweł: „Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu.” Bóg doskonale wie i rozumie, że same kary człowieka nie zmienią. Mogą go zabić, ale nie zmienią. Żadne cierpienie samo nie uszlachetnia. Wtedy szpitale byłyby miejscem lawiny nawróceń. A nim nie są. Nawet umierając, ludzie nie szukają ratunku i pociechy u Boga. Wspierają ich w tym ich bliscy. Całe życie nie mieli czasu, całe życie udawali, że Boga nie potrzeba i tak jest do śmierci. Nawet, gdybyśmy wiedzieli, że jutro będzie koniec świata, wcale by nas to nie zmieniło. Jedni by udawali, że to niemożliwe, inni pogrążyli się w rozpaczy i buncie przeciw Bogu, że tak fatalny świat nam stworzył. Jezus nie mówi, że zniknie wzburzone morze zła, które dotyka człowieka we wszystkich możliwych postaciach: od grzechu, niewiary po nienawiść i propagandę kłamstwa. Mówi nam, że w środku tej otchłani Bóg postawił górę ocalenia, nową Arkę, otwarte bramy Swego Królestwa. Bóg wie, że uratować nas może tylko Jego nowe przyjście, objawienie Jego obecności, miłości i mocy. Nie żąda od nas niczego innego, tylko otwarcia oczu, przebudzenia, oczekiwania, że potop dzisiaj to będzie Jego łaska.
3. Po to jest Adwent, który się rozpoczyna i tym jest nawrócenie. Obudzić się, otworzyć oczy na Boga, czuwać, czyli mieć nadzieję, że On w nowy sposób chce do nas przyjść. BÓG nie mnoży kar nawet sprawiedliwych. Przeciwnie, ogranicza i łagodzi zniszczenie, które jest skutkiem ludzkiego zagubienia i grzechu. Powstrzymuje potop zagłady kolejną wojną światową, zagładą ekologiczną i wielu innymi. Chodzi o to, by przestać mówić: nie mam czasu i nie teraz, nie potrzebuję Boga i zapracowany jestem. Dni skupienia, które będą jutro i we wtorek, to taki konkretny krok. Każda forma dania czasu dla relacji z Bogiem jest taką próbą otwierania oczu, przebudzenia. Człowiek może do końca życia nie wierzyć, że istnieje POCIESZENIE BOŻE. Nigdy tego nie doznał, nigdy nie zakosztował, nie szuka tego i nie spodziewa się. Nieraz namaszczamy ludzi chorych po śmierci, warunkowo: jeżeli żyjesz. Nawet kiedy chorowali całe lata, to nigdy nie szukali w Bogu pociechy. Nie tylko w to nie wierzymy, ale o tym nawet nie wiemy. Nie wiemy, że Bóg chce dotknąć człowieka w najbardziej trudnym położeniu, w jego cierpieniu, upadku, grzechu. On pragnie nam przebaczać, uzdrawiać, wyprowadzać z mroków. Jezus nie zapowiada nowej ogólnoświatowej klęski. Przecież zaraz dodaje, że będzie to dotykać ludzi bardzo osobiście i indywidualnie: „Dwóch będzie w polu, jeden będzie wzięty drugi zostawiony.” Jezus chce, byśmy zapragnęli Bożej łaski, uwierzyli i zaufali, że Bóg chce nas pocieszyć, przytulić do Siebie, dotknąć takim duchowym pocałunkiem, który jak kiedyś przy stworzeniu może tchnąć w nas życie.
4. Potrzebujemy pocieszenia. Człowiek jest gotów się zabić, byle być pocieszonym. Szukamy pocieszenia, gdzie go nie ma, o czym mówi św. Paweł: „w hulanka i pijatykach…w rozpuście i wyuzdaniu” we wszelkiej konsumpcji. Wielu szuka pociechy nawet w zakupach. Szukamy „w kłótni i zazdrości”, pocieszając się kosztem innych, poniżając innych. Wiele naszych sposobów pocieszania nas zabija, zabija nas jak alkohol, zabija nasz czas jak internet. A zamiast pociechy mamy głębszy niedosyt i cierpienie, gorycz, smutek i zmęczenie życiem. Przed nami czas, by odkryć pocieszenie w Bogu. Kiedy go człowiek zakosztuje, kiedy już wie, że wszystko w życiu się zmienia. Nikt nie może powiedzieć: jak zrobisz to czy tamto, dostaniesz od Boga dar pocieszenia. Przyjdź na dzień skupienia, na roraty, odmów różaniec. To byłaby fałszywa magia, fałszywa pewność siebie, a nie wiara. Możemy jednak czuwać i mieć nadzieję, że Bóg do nas, do Kościoła, do świata się przybliża. Nawet w tym oczekiwaniu jest dużo radości i światła. Nawet w samym oczekiwaniu uczymy się być Jego dziećmi, które wierzą, że Ojciec nigdy ich nie opuści i szybko przyjdzie z pomocą. I w tym oczekiwaniu już wszystko się zmienia, już JEST POCIECHA. Słodkie uczucie dziecka, które wie, że Ojciec jest blisko i nigdy go nie zostawi. Jak dziecko, które ma doświadczenie ojca, jest ufne, odważne. Przestajemy się bać tego, co jest i tego, co się będzie działo. We wszystkim, co się dzieje, wypatrujemy Boga. Zacznijmy od tego pierwszego kroku: dajmy Bogu czas, nie chciejmy już życia całkowicie zamkniętego, zajętego i zapełnionego tylko nami samymi. Z fałszywą nadzieją: może kiedyś, może później. Tylko tyle i aż tyle.
290 Wyświetlenie, 1 Dzisiaj