KAZANIE KS. PROBOSZCZA 30.07
17 NIEDZIELA ZWYKŁA | 30.07.2023 r. |
1. Przypowieść o skarbie brzmi jak początek jakiejś bajki, ale tak właśnie zaczyna się dzisiejsza Ewangelia. Nie mniej jednak istnieją ludzie, których zawodem jest poszukiwanie skarbów: w starych, burzonych domach odkrywamy czasem skrytki z rzeczami o wielkiej wartości. Odkrywamy też skarby przy pracach budowlanych, we wrakach statków. W czasach, gdy nie było lokat bankowych i funduszy inwestycyjnych, ludzie często zakopywali swoje bogactwa, by je chronić przed rabunkiem i utratą. Mówimy i czujemy, że życie jest bezcennym skarbem i dlatego warto żyć. Ta Ewangelia daje nam zaskakującą perspektywę. Może my tego skarbu życia wcale jeszcze nie odkryliśmy i to niesamowite odkrycie jest przed nami, jest wielką nadzieją. Dlatego tak ważny jest obraz człowieka, który dokonuje tego odkrycia. To człowiek biedny, pochodzący z najniższej warstwy społecznej: wyrobnik rolny, ktoś kto nie miał swojej ziemi i żył z pracy na ziemi cudzej. Nie może on od razu skarbu zabrać dla siebie: wtedy byłby złodziejem. I dziś według prawa nasza własność ziemi jest ograniczona, gdyby ktoś na swej działce odkrył złoto, ropę lub inne skarby, należą one do Skarbu Państwa.
2. Ewangelia pyta nas o to, co jest skarbem w naszym życiu. Możemy z pomocą Słowa Bożego przeprowadzić test o skarbie. W I czytaniu młody król Salomon ma sen, który okazuje się spotkaniem z Bogiem. Jest ono niespodziewane, jak to odkrycie skarbu w ziemi. Bóg przychodzi z niesamowitą propozycją: „Proś o to, co mam ci dać.” I to brzmi jak bajka o złotej rybce. O co ja prosiłbym Boga ? Czy moja prośba wzbudziłaby taki zachwyt Boga jak prośba Salomona? Król pokazuje, kim jest człowiek z drugiej przypowieści: poszukiwacz pereł, człowiek bogaty i znawca, który wie, czego szuka. W prośbie króla jest poczucie własnej słabości i biedy, ale i wiedzą, o co prosić. Salomon jest mądry, bo rozumie swoją biedę i brak mądrości. O co ja bym prosił Boga, gdybym miał taką jedną, jedyną szansę? Może o wygranie w kumulacji Lotto 26 mln, albo Eurojacpot 340 mln? Byłbym wtedy w raju, ustawiony do końca życia. Mój skarb: góra pieniędzy! A może poprosiłbym, by nigdy nie zachorować albo by ktoś bliskich został uleczony z nowotworu, albo – czemu nie – wszyscy chorzy. A może poprosiłbym, by na ziemi skończyły się wojny, głód, niszczenie środowiska? Król prosi, by mógł dobrze spełnić swoja życiową misję, by był mądrym sędzią. W tej prośbie jest też zawarta wieczność. Kto dobrze wypełnia misję swego życia, wypełnia to, po co żyje, wchodzi w wieczność. Nie sam, lecz wraz z tymi dla których żyje. O takiej pełni życia na ziemi i w wieczności mówi II czytanie: „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra.” Człowiek dzięki Bogu otrzymuje plan życia, powołanie i ta droga prowadzi go do szczęścia wiecznego: „tych też obdarzył chwałą.”
3. Co jest skarbem mojego życia, po co żyję? Mamy jeszcze jedną pomoc Ewangelii w odpowiedzi. To przypowieść o sieci i połowie. Sieć zagarnia wszystko: ryby dobre i złe, jadalne i niejadalne, a nawet trujące. Można wierzyć w Boga, być w Jego sieci, a jednocześnie ta wiara może być bezużyteczna, martwa, nawet szkodliwa i toksyczna. Nadal bardzo często przyjmujemy chrzest, jesteśmy bierzmowani, nawet uczestniczymy we mszy. Można być zagarniętym przez Bożą sieć, ale wcale nie chcieć być blisko Boga, nie chcieć by Bóg był blisko nas, by to On wchodził w nasze życie. Można nie chcieć żadnego życia wiecznego ani dla siebie, ani dla bliskich.
4. Czas sierpniowy dobrze nam to może pokazać: miesiąc trzeźwości i dobrowolnej abstynencji. W mrocznym tle jest plaga uzależnień. Alkoholizm, choć jest obecny chyba w każdej rodzinie, a uzależnionych liczymy w milionach, nie jest wcale ani jedyny ani najbardziej niszczący. Dziś terapeuci mówią o uzależnieniach krzyżowych, czyli wielu nakładających się na siebie: alkoholizm, uzależnienie od innych środków chemicznych, lekomania, od pornografii, gier internetowych, hazardu. Są też zwykłe uzależnienie od pracy, jedzenia, cukru, smartfona. Nie brzmi groźnie, ale wszystkie mają wspólną cechę; zabijają i niszczą życie. Jedne robią to długo i delikatnie, inne szybko i w straszny sposób. Zabijają ciało, zabijają duszę, zabijają relacje z ludźmi i z Bogiem. Nawet lekceważone uzależnienia od telewizji dla starszych i od świata wirtualnego dla młodych i dzieci przynoszą skutki niszczące dla oczu czy systemu nerwowego wydają się niegroźne. Nawet zanik czytania i łatwość oglądania wszystkiego, co zubaża całą osobowość to też nic. To uzależnienie zabija czas, godziny dziennie, dziesiątki w tygodniu setki i tysiące w kolejnych latach. Życie, które miało tyle niezwykłych możliwości i skarbów zostaje zamknięte w więzieniu ekranu. Takie dożywocie na własne życzenie, nie trzeba nawet krat ani strażników.
5. W drodze 12 kroków wyzwolenia z uzależnień pierwszy to uznanie swojej biedy i bezsilności. Utraciłem życie i sam go nie odzyskam. Wraca do nas ubogi rolnik z przypowieści. Jego własna praca nigdy nie wyciągnie go z nędzy. Jednak człowiek uzależniony często woli umrzeć, zabić się niż przyznać do swojej biedy. Nigdy i za żadne skarby! Można codziennie pić alkohol przez dziesiątki lat i nie dopuścić myśli: czy jestem uzależniony? A kto mi to powie, jest wrogiem. Krok drugi: jest ktoś większy ode mnie. Ktoś, kto mnie kocha i ma moc mnie uratować. To jak poszukiwacz pereł z drugiej przypowieści, on już wie kogo szuka, wie kto jest skarbem i perłą życia. I krok trzeci: powierzyć nasze życie opiece Boga, powiedzieć Mu przyjdź, otworzyć Mu drzwi do siebie, do swego życia. Tu mamy to niepokojące i powtarzane stwierdzenie: „sprzedał wszystko, co miał.” I biedny i bogaty musi sprzedać wszystko. Można się przestraszyć, że Bóg znowu za wiele chce. A On jedynie chce nas uratować, wyzwolić, zbawić i to na wieki. Można przez całe życie być w zarzuconej przez Boga sieci i nigdy Go do swego życia nie zaprosić. Często rano się nie modlimy. Nawet jeżeli się modlimy, to nie ma w tym prośby i zaproszenia: przyjdź, bądź ze mną w tym dniu, w tych godzinach, które rozpoczynam. Można zamiast recytacji pacierza powiedzieć dwa słowa: przyjdź, Panie! Chyba nikt nie powie: nie mam na to czasu. Każdą modlitwę brewiarzową rozpoczynamy od tego: „Boże wejrzyj ku wspomożeniu memu. Panie pośpiesz ku ratunkowi memu.” I można nie znać całej reszty, a to wystarczy. Potrzebujemy trzeźwości. Nawet ci z nas, którzy nie piją alkoholu. Trzeźwości myślenia i serca otwartego na Boga: Boże wejrzyj, pośpiesz, po prostu PRZYJDŹ!
189 Wyświetlenie, 2 Dzisiaj