KAZANIE KS. PROBOSZCZA 10.12

2 NIEDZIELA ADWENTU10.12.2023 r.

1. Za parę tygodni powtórzymy refren; „święta, święta i po świętach”. To coroczna deklaracja, że nic się nie wydarzyło. Jak zwykle więcej jedzenia, trochę gości, może do kościoła trafią ci, którzy tu bywają rzadko i może wrócą za rok. Ten poświąteczny smutek kryje mały promyk nadziei. To oczekiwanie, że w tej drodze do świąt powtarzanej co roku może się wydarzyć coś niezwykłego. Nawet dokładnie nie wiemy co. A przecież chodzi o przyjście Boga do człowieka, nowe i niewyobrażalnie bliskie. Nie po to, by nas osądzić, ale uratować. Słowo Boże tej niedzieli adwentu wyjaśnia nam, czemu nic się nie dzieje. I ważniejsze: co możemy zrobić, byśmy może pierwszy raz w życiu nie powtórzyli tego smutnego refrenu już po świętach i nic. Czytania mówią o nastawaniu nowej ery łaski Bożej. Izajasz mówi o zakończeniu bolesnego etapu poddania ludzi skutkom ich grzechów. Św. Piotr o spełnianiu się obietnicy Boga, choć człowiek tego nie widzi: „Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy-jak niektórzy są przekonani, że Pan zwleka-ale On jest cierpliwy w stosunku do was.” Najważniejsza jest prawda o potrzebie przygotowania drogi. Najprościej wyraża to Ewangelia: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie dla Niego ścieżki.” Izajasz opisuje to szczegółowo: „Niech się podniosą wszystkie doliny, a wszystkie góry i pagórki obniżą; równiną niechaj się staną urwiska.” Brak tej drogi i otwartych drzwi do naszego życia tłumaczy lata, dziesiątki lat, kiedy powtarzamy, że nic się nie dzieje, a Bóg nie pokazuje Swej miłości. Dlatego nie stało się wobec nas to, co opisuje prorok za pomocą obrazu pasterza: „jagnięta nosi na swej piersi” To obraz przytulenia człowieka przez Boga, życia w Jego dłoniach. Za tym tęsknimy w święta.

2. Wszystkie lata, gdy powtarzamy; „święta i po świętach”, są cierpliwym oczekiwaniem Boga, byśmy w końcu przygotowali Mu drogę i otworzyli drzwi. Wciąż daje nam czas i wciąż nie jest to ostatni moment historii świata i naszego życia. Wtedy wszystko zostanie wstrząśnięte, a Bóg wejdzie w środek wszystkiego, nikogo nie pytając: „to wszystko w ten sposób ulegnie zagładzie. Oczekujemy…nowego nieba i nowej ziemi.” Dziś nadal mamy czas, by Mu przygotować drogę, by samemu otworzyć drzwi i zrobić to z radosną ufnością. Pozostaje fundamentalne PYTANIE: co jest tą drogą, czym jest to prostowanie i wyrównanie? Ewangelia jasno pokazuje, że jest to związane z odkryciem i przyznaniem się do całej prawdy naszej grzeszności. Przez ten akt uznania się za grzesznika wchodzimy do każdej mszy. Jeżeli nie wchodzimy, to nas tu duchowo nie ma i szybko uznamy, że msza nam nic nie daje. Nikt zdrowy nie idzie do lekarza. Ochrzcić się to znaczy zanurzyć w prawdzie o swej grzeszności. To nie brzmi dobrze i unikamy tego jak diabeł święconej wody. Tu nasze drogi są niewyobrażalnie pokręcone. Z górami pychy, gdy jesteśmy pewni, że nasze grzechy to jakieś drobnostki: nie potrzebuję spowiedzi ani przebaczenia, nic złego nie robię. Zaraz obok są doliny rozpaczy: z moim grzechem nic się nie da zrobić, zło jest wszechmocne, diabeł rządzi światem, jesteśmy przegrani. Można systematycznie popadać w jedną i drugą skrajność. Od pychy do rozpaczy i odwrotnie. Żyć jak w górskiej mgle udawania, że zła nie m,a bo ja sam ustalam, co dobre, a co złe. Lub – jak się już nie da udawać – to wejście w mroczną głębię, że z tym nic się nie da zrobić i tak musi być.

3. Pokrętność zamyka Bogu drogę do nas, zamienia drzwi w betonową ścianę. „Nie potrzebuję Boga” albo „On i tak nic nie zrobi”. Nie mam czasu dla Boga, bo ciężko pracuję i nie mam czasu, bo jestem na wakacjach, bo jestem młody albo za stary. Przeszkodą jest, że jestem silny, zdrowy i bogaty, i przeszkodą jest, że jestem chory, słaby i biedny. Jak to wyprostować? Jest doświadczenie grzeszności, które robi to szybko i łatwo. To grzechy, których nie popełniliśmy i może nigdy nie popełnimy. Brzmi nielogicznie, by zajmować się grzechami niepopełnionymi. Chyba, że widzimy w tym łaskę. Niedawno przeżywaliśmy wielki dar Boga dla Maryi, Jej Niepokalane Poczęcie. Niewyobrażalna łaską zachowania od grzechu pierworodnego i od każdego grzechu. To nie jest jej osiągnięcie, bo dotyczy początku życia, gdzie człowiek nie ma osiągnięć. Każdy kierowca, jeżeli myśli trzeźwo, ma poczucie, że wiele razy był jakoś ocalony. Czasem przed winą innych, ale często przed własną winą, głupotą i brawurą. Mogłem zostać mordercą, łamiąc zasady, jadąc pod wpływem alkoholu, sms-ując. Jak wiele razy zostałem uratowany, by nie być mordercą! Czy kiedyś w życiu miałem jasne poczucie, że od jakiegoś zła zostałem przez Boga uratowany i On nie pozwolił na to, bym to zło wyrządził? Jeżeli nic na ten temat nie wiemy, to znaczy, że odkrycie grzeszności jest przed nami. Są jednak ludzie, którzy to widzą. Tylko dzięki Bogu nie zdradziłem małżonka, przez zbieg różnych okoliczności nie popełniłem aborcji. Często zachowanie od grzechu przybiera postać ograniczenia zła i jego skutków. Gdyby nasze przekleństwa i złorzeczenia były skuteczne, świat wokół byłby zgliszczami. Przeklinamy nawet bliskich. I zamiast uznać z wdzięcznością, że Bóg pozbawił moje przekleństwo mocy, często głosimy, że nic takiego się nie stało. Dziesiątki lat piję alkohol w sposób ryzykowny i nieumiarkowany. Nie zostałem jednak alkoholikiem, bo Pan Bóg ograniczył skutki czynionego przeze mnie zła.

4. Mamy jedną niezwykle skuteczną drogę, by poznać te grzechy, których nie uczyniliśmy tylko dlatego, że Bóg na różne sposoby nas od nich zachował. To sposób dla tego, kto chce wyprostować swoja drogę dla Pan. Sposób szybki. Lubimy sądzić i potępiać, a obmowy należą do kanonu słabości. Politycy są złodziejami. Młodzież jest zepsuta i rozwiązła. „Czynisz to samo co potępiasz”- tak uczy św. Paweł. Nigdy nie ukradłem milionów, bo nigdy nie miałem takiej okazji. Gdybym jak ludzie młodzi od dzieciństwa miał łatwy dostęp do pornografii, moje życie byłoby zupełnie inne. Jest to niezwykle ważne miejsce chrztu nawrócenia, czyli zmiany myślenia. Gdy słyszę o grzechach moich bliźnich, najpierw zamiast uruchamiać machinę osądów i potępień, pomyślę od jakiego zła zostałem w moim życiu zachowany. To niezwykły sposób, by grzechy niepopełnione, zło od którego zostałem ocalony, stało się cudownym miejscem doświadczenia Bożej miłości. Trudno o większą delikatność Boga, jak pokazać nam grzechy, od których nas uratował, pokazać nam zło, którego dzięki Niemu nie zrobiliśmy. To jest otwarciem i wyprostowaniem drogi, otworzenie drzwi, by wreszcie w pełni poczuć się dzieckiem Boga. Dzieckiem, które On przez życie niesie na rękach, któremu nieskończenie przebacza. I nie tylko leczy rany, lecz od zranienia zachowuje. W ten sposób chrzest prawdy staje się początkiem chrztu w Duchu Świętym. Daje poznanie ,jak nieskończoną miłością jestem kochany. Zacznijmy od wyznania jednego grzechu. Jednego zła niepopełnionego bo Bóg nas zachował. I skończy się smutny refren „święta i po świętach”.

 206 Wyświetlenie,  1 Dzisiaj